Problemy związane z zastosowaniem instytucji dozwolonego użytku prywatnego w środowisku elektronicznym

Społeczność internetowa została zszokowana brutalnością i bezkompromisowością sposobów ścigania użytkowników Internetu korzystających z programów p2p. Prym w tym względzie wiedzie RIAA, której strategia walki z „piractwem” polegająca na losowym pozywaniu prywatnych osób, korzystających z serwisów p2p budzi najwięcej kontrowersji i często dokonywana jest na granicy prawa jeśli już nie poza nią[1].

Jednak jak zauważa Electronic Frontier Foundation – „dwa lata, 15 000 pozwanych prywatnych osób (od czasu wystosowania pierwszych pozwów przeciw osobom prywatnym – mój przypis) i nadal miliony amerykańskich fanów muzyki używają sieci peer-to-peer i innych technologii do dzielenia się utworami. Kampania oparta na procesach sądowych przeciwko prywatnym osobom nie doprowadziła do zepchnięcia p2p do podziemia w dużej mierze dzięki peryferiom rynku elektronicznego. Ponad to, według większości ocen, liczba osób korzystających z serwisów wymiany plików w zastraszającym tempie rośnie w pozostałych częściach świata, gdzie RIAA nie była w stanie przeprowadzić na tak masową skalę akcji pozywania osób w różnym wieku i pochodzących z różnych środowisk”[2].

W podobnym tonie wypowiedział się F. Oberholzer-Gee – jeden z autorów raportu dotyczącego wpływu nielegalnego „ściągania” muzyki z sieci typu peer-to-peer na zyski przemysłu muzycznego : „Ci, którzy marzyli o prawnym rozwiązaniu, nie pojmują prawdziwie globalnej natury fenomenu P2P. Co gorsza, prawna strategia RIAA, wydaje się nie odnosić skutków nawet na terenie Stanów Zjednoczonych”[3].

Warto może w tym miejscu przytoczyć stanowisko, jakie w imieniu ZAiKSu zajęła w 2004 roku Anna Zakrzewska-Biczyk – specjalista ds. Licencjonowania Internetu: „Polityka RIAA jest naszym zdaniem jednostronna i nie przynosi właściwych efektów. Brak w niej oferty wychodzącej naprzeciw potrzebom użytkowników. Jeżeli chodzi o efekty pozwów, to udało się 'spacyfikować’ Napstera, ale już KazaA i podobne środowiska chyba są poza zasięgiem RIAA. Wchodzi tu w grę również instytucja dozwolonego użytku i swobody konstytucyjne obywateli”[4].

Zgoła inaczej niż RIAA, do problemu pobierania chronionych utworów z Internetu, podeszła Kanadyjska Rada Prawa Autorskiego (Canadian Copyright Board), która ustosunkowując się do tego zagadnienia zadecydowała, iż trudno obciążać odpowiedzialnością osoby, które ściągają pliki z Internetu, ponieważ nie można wymagać od nich aby oceniały, czy dany plik jest chroniony prawem autorskim czy nie. Jednocześnie organ ten podkreślił, iż na gruncie prawa kanadyjskiego osoba, która udostępnia, wprowadza takie pliki do sieci (uploading) może zostać pociągnięta do odpowiedzialności prawnej. W ramach rekompensaty za ewentualne naruszenie praw twórców, wymianą ich utworów w sieciach peer-2-peer, Rada nałożyła opłaty na nowe karty pamięci używane w przenośnych odtwarzaczach MP3[5].

Warto jeszcze dodać, iż pomimo bardzo negatywnej kampanii medialnej jaką przeciwko sieciom peer-2-peer prowadzą przedstawiciele przemysłu rozrywkowego, która skupiona jest tylko na jednym aspekcie wymiany plików w Internecie, sieci te mogą stać się bardzo użytecznym narzędziem nie powodującym naruszenia prawa. P. Waglowski[6] w swej pracy Prawo w sieci. Zarys regulacji Internetu., podaje przykład serwisu outragedmoderates.org, który w 2004 roku zgromadził ponad 600 dokumentów rządowych oraz sądowych i udostępnił je za pośrednictwem sieci p2p. Według autora jest to dowód, „że ta technologia [peer-to-peer – mój przypis] może przyczynić się do łatwiejszego dostępu do publikacji administracji publicznej, a więc w praktyce realizować ideę eGovermentu.”[7].

Jeszcze lepszym dowodem na to, jakie możliwości drzemią w sieciach p2p, jest projekt oprogramowania komputerowego, stworzonego przez Michaela Stadlera[8], będącego swoistym systemem wczesnego ostrzegania przed zagrożeniem tsunami. Specjalny program[9] monitoruje drgania dysku twardego zwykłego komputera PC a informacje te przesyłane są właśnie za pośrednictwem sieci peer-to-peer do innych komputerów, dzięki czemu można zanalizować wyniki z poszczególnych maszyn i określić prawdopodobne epicentrum katastrofy.

Całe to zamieszanie jakie powstało wokół sieci wymiany plików, stało się początkiem szerszej debaty na temat tak podstawowych wartości jak prawo do prywatności, informacji i dostępu do kultury. Twórczość i autorstwo są wartościami jak najbardziej godnymi ochrony ale czy za każdą cenę? Czy w tym przypadku zastosowanie ma reguła, iż „cel uświęca środki”? A. Kopff[10] sformułował pogląd, według którego celem prawa autorskiego jest:

  1. stymulowanie twórczości,
  2. zaspokojenie potrzeb społecznych poprzez ułatwienie korzystania z utworów,
  3. zaspokojenie potrzeb materialnych i duchowych twórców.

Analizując działania organizacji zbiorowego zarządzania oraz wytwórni muzycznych i filmowych na całym świecie, można dojść do wniosku, iż dwa pierwsze postulaty są obecnie całkowicie ignorowane na rzecz trzeciego. Taka sytuacja wywołuj zrozumiały sprzeciw społeczeństwa, w imieniu którego interesy występują m.in. organizacje chroniące prawa konsumentów, takie jak amerykańska Electronic Frontier Foundation[11].

W moim uznaniu instytucja dozwolonego użytku prywatnego, jeśli odpowiednio zinterpretowana, może skutecznie zabezpieczać użytkowników Internetu przed zbyt agresywnymi działaniami organizacji zbiorowego zarządzania, które niekontrolowane w ostatecznym rozrachunku mogłyby skutecznie stłumić inwencję i rozwój kulturowy społeczeństwa.

Niestety, obecnie panujący na świecie trend legislacyjny ukierunkowany jest na ograniczenie uprawnień korzystającego z utworu w ramach dozwolonego użytku prywatnego. Mam tu na myśli m. in. ostatnie zmiany w ustawodawstwie prawnoautorskim państw europejskich wynikające z implementacji dyrektywy Unii Europejskiej 2001/29/WE z dnia 22 maja 2001 r. w sprawie harmonizacji niektórych aspektów prawa autorskiego i praw pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym. Kwestię tą rozwinę w dalszej części tego rozdziału.


[1]    Obecnie coraz częściej pojawiają się informację o pozwach złożonych przeciw RIAA na skutek stosowanych przez nią niezgodnych z prawem metod. I tak np.: w 2003 r. organizacja ta ogłosiła program przewidujący „amnestię” (nazwany „Clean Slate”) dla wszystkich korzystających z sieci p2p pod warunkiem ujawnienia swoich danych osobowych, wykasowania wszystkich nielegalnych utworów oraz przyrzeczenia nie kontynuowania takich praktyk w przyszłości. W zamian za to RIAA obiecywała, iż osoby te nie zostaną pociągnięte do odpowiedzialności prawnej. Jednakże po dokładniejszym przeanalizowaniu warunków programu, okazało się, iż w rzeczywistości skruszeni Internauci mogli liczyć na o wiele mniej niż to obiecywała organizacja. Po pierwsze – zarzucono jej, iż sama nie będąc podmiotem żadnych praw autorskich, nie mogła skutecznie zagwarantować ochrony przed roszczeniami materialnymi ze strony twórców i kompanii muzycznych (którzy faktycznie dysponują autorskimi prawami majątkowymi do utworów). Poza tym oferta RIAA odnosiła się jedynie do osób, które „nie były pozwane lub wobec których nie było prowadzone dochodzenie”. Dlatego też osoba decydująca się skorzystać z takiej „amnestii” faktycznie narażała się na samoobciążenie się, ponieważ nie można było ustalić czy w danej chwili RIAA prowadziła jakieś postępowanie przeciw tej osobie czy nie (źródło: RIAA v. The People – Two Years Later, by Electronic Frontier Fundation, s. 3). Ostatecznie organizacja została pozwana przez konsumentów o stosowanie niezgodnych z prawem praktyk (więcej zob. pcworld.com/article/id,n2428-page,1/article.html ).

Innym przykładem może być sprawa samotnej matki Tanyi Andersen, którą RIAA oskarżyła o to iż ściągała z jednej z sieci p2p muzykę w stylu ‘gangster rap’. W odpowiedzi na ten zarzut pozwana oświadczyła, iż nigdy nie korzystała z sieci p2p a ponad to nie gustuje w tego typu muzyce. Pani Andersen jednocześnie wytoczyła kontr pozew w którym oskarżyła RIAA o stosowanie przestępczych metod, naruszenie jej prywatności oraz bezprawne włamanie się do jej komputera (źródło: theregister.co.uk/2005/10/04/riaa_sued/ ).

[2] Electronic Frontier Foundation, RIAA against The People – Two Years Later, s. 9 ( praca jest dostępna pod adresem: eff.org/IP/P2P/RIAAatTWO_FINAL.pdf ).

[3] hbswk.hbs.edu/item/4206.html.

[4] idg.pl/news/62732.html.

[5] drmwatch.com/legal/article.php/3290471.

[6] P. Waglowski, Prawo w sieci. Zarys regulacji Internetu., Gliwice 2005, s. 143.

[7] Ibidem, s.144.

[8] Oficjalna strona projektu Tsunami Harddisk Detector: insight.at/tsunami/.

[9] I do tego darmowy!

[10] A. Kopff, op. cit., s. 12.

[11] eff.com